Wychodząc z samolotu, zdążyłam tylko szybko
zerknąć na zegarek, który obwieszczał godzinę 22. Później nasz przewodnik,
którego poznaliśmy zaraz na lotnisku, poprowadził nas do zaparkowanego przed
budynkiem busa. Razem z Keirą usiadłyśmy na samym końcu pojazdu. Podczas
ostatnich godzin lotu, byłyśmy pochłonięte rozmową i zaprzyjaźniłyśmy się.
Cieszyłam się, że trafiłam na taką sympatyczną towarzyszkę. Z resztą osób,
nawet jeśli byli to ludzie z kółka, nie miałam takiego dobrego kontaktu.
Po kolejnej godzinie jazdy, dotarliśmy
do hotelu i szybko zameldowaliśmy się. Z samego rana czekało nas zwiedzanie
planu oraz poznanie członków ekipy.
Działo się wiele, już od samego początku
pobytu w Nowej Zelandii. Wyobrażałam sobie, co może dziać się podczas kręcenia
takiej wielkiej produkcji, ale to, czego doświadczyłam na własnej skórze, było
niczym w porównaniu z moimi wyobrażeniami.
Pierwszy dzień był jednym z tych najbardziej
przyjemniejszych. Tylko wtedy cały nasz czas było poświęcony tylko i wyłącznie
zwiedzaniu, poznaniu każdej osoby z osobna oraz zapoznanie się z ich i naszymi
obowiązkami. Na to ostatnie nie cieszyłam się już tak bardzo, gdy usłyszałam,
co nas czeka. Oczywiście nie mogłam narzekać, w końcu spełniło się moje
marzenie, ale reżyser dowiadując się o naszym przyjeździe zaplanował nam czas
niemal do końca naszego pobytu. Tak więc było ciężko znaleźć choć chwilę na
odpoczynek czy pozwiedzanie pięknej okolicy.
Widoki mogłam jedynie podziwiać, gdy
spełniałam zachcianki jednej z aktorek grającej w filmie. Dostała mi się rola
prywatnej „służącej”. Nie wiem, w czym miałoby mi to pomóc w przyszłości, ale
przecież nie miałam nic do gadania. Starałam się znosić jej humorki, spełniać
każdą, nawet tą najgłupszą zachciankę. Założę się, że gdybym się sprzeciwiła,
od razu dostałabym bilet powrotny do Kanady. Taka opcja nie wchodziła w grę,
wiec starałam się być potulna jak baranek.
Nie tylko ja otrzymałam taką „pracę”. Kiera i
jeszcze kilka osób, również zostali przydzieleni do innych aktorów.
Zazdrościłam im, ponieważ tamci aktorzy wydawali się bardziej sympatyczni i
skłonni do rozmowy ze swoimi asystentami, niż dama, która przypadła mi.
Tego słonecznego dnia, odkąd mijał pierwszy
tydzień mojego pobytu poza domem, aktorka dawała mi bardzo popalić. Od samego
rana musiałam biegać za nią i wysłuchiwać jej narzekań. Albo nie podobały jej
się akcesoria dobrane do kreacji, albo sztuczne elfickie uszy były dla niej
zbyt niewygodne. Musiałam bardzo powstrzymywać się, aby w pewnym momencie nie
cisnąć w nią kubkiem do kawy, który zaciskałam w swojej dłoni. W końcu ktoś
jakby czytając w moich myślach, uwolnił mnie od niej, wołając ją do zagrania
swojej części. Miałam więc godzinę czasu dla siebie. Wzniosłam z radością oczy
ku niebu, szepcząc pod nosem słowa podzięki dla nie wiadomo kogo.
- Ciężki dzień? – usłyszałam za swoimi plecami
znajomy głos. Chociaż osobiście nie miałam z nim jeszcze okazji porozmawiać na
osobności i tak rozpoznałabym wszędzie ten głos. Odwróciłam się powoli, stając
twarzą w twarz z Orlandem. Mimowolnie zagryzłam wargę, unikając przez to
głupkowatego uśmiechu, próbującego dostać się na moje usta. Spowodowane to było
samym wyglądem chłopaka. Był przebrany za Legolasa, czyli jednego z bohaterów
książki. Musiałam w duchu przyznać, że wyglądał nieźle. Blond peruka pasowała
do niego idealnie, tak samo jak zielony strój.
Miałam okazję przeczytać całą trylogię i tego
elfa wyobrażałam sobie właśnie tak samo. Jeszcze bardziej nie mogła się
doczekać, aż zdjęcia do filmu zakończą się i będę mogła popędzić do kina, aby
ujrzeć efekt końcowy.
- Raczej ciężki tydzień – poprawiłam go,
wzruszając lekko ramionami. Bloom zaśmiał się cicho pod nosem, robiąc mały krok
w moją stronę.
- Rozumiem, że masz teraz wolne, skoro Kate
jest na planie – odparł, po czym zamilkł na moment, marszcząc czoło jakby
zastanawiał się nad tym, co miał w następnej kolejności powiedzieć. – Może masz
ochotę przejść się po okolicy?
Jego propozycja zaskoczyła mnie. Tak samo jak
ton jego głosu. Obserwowałam go przez te kilka dni z daleka i nie wydawał się w
cale takim niepewnym i nieśmiałym chłopakiem, wręcz tryskał energią, pewnością
siebie. Ale zadając to pytanie wyczulam wahanie w jego głosie. Poza tym jedna
rękę umieścił na karku, masując go lekko, co jeszcze bardziej utwierdzało mnie
w tym, że obawiał się mojej odpowiedzi.
Zarumieniłam się i skinęłam delikatnie głową.
- Jasne, z wielką przyjemnością – oparłam
głośniej, ponieważ nie mógł dostrzec mojego gestu, gdyż unikał mojego wzroku.
Zmieniło się to, gdy tylko usłyszał odpowiedź. Jego czekoladowe tęczówki, ponownie
spoczęły na mojej osobie, a kąciki ust uniosły się ku górze.
- Zakładam, że nie miałaś zbyt wiele czasu,
aby zobaczyć okolicę. Sam mam podobnie – zaśmiał się cicho, gdy po kilku
minutach kroczyliśmy wzdłuż uliczki przepełnionej samymi przyczepami campingowymi,
które tutaj pełniły rolę albo miejsca do makijażu, garderoby, odpoczynku i tym
podobne.
Nie mogłam przestać przyłapywać się na tym, że
non stop wpatruję się w jego profil. Elfy oczywiście miału ku sobie to, że były
to piękne, dumne, majestatyczne postacie. On był tylko aktorem, zatrudnionym do
odgrywania roli jednego z nich, ale charakteryzacja oddawała mu w pełni
wszystkie cechy tej postaci. Nie mogłam się napatrzyć na całokształt. Jakbym
przed sobą faktycznie miała elfa, a nie zwykłego człowieka.
Szybko skarciłam się w myślach, odwracając
wzrok, aby tylko nie dostrzegł kolejnego rumieńca na policzkach. Potrząsnęłam
delikatnie głową, aby zasłonić, choć trochę czerwone plamy na twarzy.
Przynajmniej ze spaceru z Boomem były jakieś korzyści. Całkowicie zapomniałam o
Taylorze. Nawet nie interesowało mnie, co chłopak robi właśnie w tym momencie.
Orlando zaprowadził mnie poza obszar planu
filmowego. Znaleźliśmy się na niewielkim wzgórzu, z
którego rozprzestrzeniał się przepiękny widok na niżej położone
pokryte zieloną trawą ziemie i majaczący się z daleka błękit wody jeziora.
Stałam zaczarowana otaczającym mnie widokiem.
Nawet nie kontrolowałam tego, co robię. Oczy z uwielbieniem błądziły po
przepięknym krajobrazie, pragnąc pochłonąć jak najwięcej, a z gardła wydobyło
się westchnienie przepełnione zachwytem. Żałowałam, że nie zabrałam ze sobą
aparatu. Miałam wielką ochotę zrobić kilka zdjęć, aby i w ten sposób mieć po
tym miejscu jakąś pamiątkę.
W końcu na ziemię sprowadził mnie głos
chłopaka, który jakimś cudem dochodził z bliska. Z bardzo bliska. Poczułam jego
ciepły oddech na karku, gdy prawie szepcąc zwrócił się do mnie.
- Pięknie tu, prawda?
Przełknęłam ślinę, nie wiedząc, co
odpowiedzieć. Słowa utkwiły w moim gardle, a to wszystko było spowodowane jego
nagłą bliskością. Wydałam z siebie jakiś nieartykułowany dziewek, po czym
szybko odchrząknęłam, doprowadzając się do porządku.
- Tak, bardzo. Dziękuję, że mnie tutaj
przyprowadziłeś – odpowiedziałam, odwracając się do niego i przy okazji robiąc
mały krok do tyłu, aby zachować pomiędzy nami wystarczającą odległość. Mimo
tego wciąż znajdował się blisko mnie. Sama już nie wiedziałam czy mi to
przeszkadza, czy raczej cieszy. Dopiero w tej chwili dostrzegłam, że tym razem
jego oczy miały zupełnie inny kolor. Były niebieskie, zupełnie jak niebo tuż
nad naszymi głowami. Chociaż bardzo chciałam odsunąć od siebie tą myśl i tak
nie mogłam powstrzymać faktu, że wyglądał cholernie przystojnie. Cały ten
strój, włosy i kolorowe soczewki. Ugh,
opanuj się Margaret!, zgromiłam się w myślach.
- Chyba powinnam już iść. Z pewnością Kate
będzie potrzebowała jakieś pomocy… - mruknęłam czując się coraz bardziej
niezręcznie pod wpływem jego bacznego spojrzenia.
- Tak. Ja też już muszę się zbierać
– skinął głową, ale jakoś nie wyglądało na to by śpieszył się z powrotem
na plan. Przechylił lekko głowę na bok i wyciągnął dłoń, aby poprawić kosmyk
moich włosów, który niespodziewanie wysunął się z kucyka. Poczułam lekkie
mrowienie w skórze, gdy jego kciuk niby przez przypadek musnął mój chyba już
całkiem czerwony policzek.
Odchrząknęłam cicho, a ten momentalnie odsunął
dłoń, uśmiechając się pod nosem.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś pozwolisz mi
się wyciągnąć na spacer po okolicy. Tym razem nieco dłuższy – odparł śmiejąc
się wesoło, gdy zatrzymaliśmy się przed przyczepą należącą do aktorki.
Jego towarzystwo bardzo mnie onieśmielało.
Ponownie nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć na jego propozycję. Nie wiedziałam
dokładnie, co chodzi mu po głowie w związku z moja osobą, ale sam fakt, że
chciał spędzać czas w moim towarzystwie, jego hipnotyzujące tęczówki i
olśniewający uśmiech powodowały u mnie uczucie, które szaleńczo stałam się od
siebie odpychać.
Burknęłam więc tylko w odpowiedzi, że nie mam
nic przeciwko i szybko zniknęłam za drzwiami przyczepy. Uwolniona od jego
osoby, przymknęłam powieki i opierając się o zamknięte drzwi, wypuściłam powoli
powietrze z ust. Przyłożyłam dłoń do piersi. Serce wciąż waliło mi jak
oszalałe. Nie, to wcale nie był dobry pomysł. Nie mogłam sobie na to wszystko
pozwolić! Przecież Taylor…
- O, w końcu jesteś! Wszędzie cię szukałam,
Jones. Gdzieś ty się podziewała? Czyżbyś zapomniała o swoich obowiązkach? –
otworzyłam oczy, napotykając niezadowoloną minę szczupłej blondynki. Stanęła
naprzeciwko mnie, krzyżując ramiona na piersi.
- Przepraszam. Byłam…
- Nie obchodzi mnie to – syknęła, przerywając
mi w połowie wypowiedzi. Jakikolwiek dobry humor, który posiadałam, zniknął w
oka mgnieniu. Wymierzyła we mnie palec, piorunując mnie wzrokiem. – Potrzebuję
natychmiast nowego kostiumu. Przynieś mi go. I oczywiście zawołają moją ekipę.
Za godzinę muszę być gotowa do kolejnej sceny.
Odrzuciła swoje długie blond włosy, będące
również peruką i rozsiadła się na szerokiej, obitej białą skórą kanapie.
- Tak jest – odpowiedziałam cicho i odwróciłam
się do drzwi. Naciskałam klamkę, gdy zatrzymał mnie jej głos.
- Nie daj się mu omamić.
Zmarszczyłam czoło, zerkając na kobietę lekko
zdezorientowana.
- O co pani chodzi?
Kate wyprostowała się na kanapie, obdarzając
mnie spokojnym uśmiechem.
- Widziałam jak z nim wracałaś. Po prostu
posłuchaj mojej rady i miej się na baczności.
Zmarszczki na moim czole jeszcze bardziej
pogłębiły się, słuchając dalszych słów kobiety.
- Nie rozumiem…
- Kochana, prosiłam cię o coś. Zmykaj szybko.
Czas ucieka – kolejny raz weszła mi w słowo, szybko zmieniając temat. Skinęłam
delikatnie głową i opuściłam przyczepę. Ruszając w stronę dużego hangaru, gdzie
znajdowała się połowa planu, rozmyślałam cały czas nad słowami od niej. Co to w
ogóle miało znaczyć?
Orli jaki słodziak <3 a Kate jest ewidentnie zazdrosna :P choć nie zdziwiłabym się gdyby Orlando coś kombinował ale to nie leży w jego naturze :p ciekawe co będzie się dziać w dalszej części :) brakuje mi Taylorka <3 życzę duzooo weny! :*
OdpowiedzUsuńCudnie. Jednak wolę Taylora od Orlanda. Oh jak tu smutno bez niego <333. Błagam sprowadź go jakimś cudem do Margaret :P
OdpowiedzUsuńWitaj! :)
OdpowiedzUsuńNa początku Orland wydawał mi się słodki. Te jego wszystkie nerwowe gesty, gdy oczekiwał odpowiedzi dziewczyny na jego zaproszenie na zwykły spacer po okolicy. Ale Kate ostrzegła ją, ale w sumie nie wydaje mi się, aby grał w jakąś grę, prędzej wydaje mi się, że Kate czuje coś do niego i nie chce, aby ktokolwiek inny zblizał sie do niego, a tym bardziej jej asystentka, jeśli tak ją moge nazwać. Wydaje mi się, ze Kate chce sobie wszystko podporządkować, chce mieć wszystko dla siebie i chce wyeliminować dziewczynę, która wydaje się delikatna, jak płatek róży. Powinna wzmocnić swoje siły psychiczne :D bo może być wojna o Orlando xD.
Jest to dopiero pierwszy rozdział, więc nic więcej nie mogę powiedzieć.
Pozdrawiam!
Amy :)
Byłoby mi bardzo miło, gdybyś i Ty zajrzała do mnie ;)
[ http://melodie-serc.blogspot.com/ ]
Twój blog został dominowany do LA. Więcej na: http://fightandlovestoryakrelyna.blogspot.com/p/blog-page_23.html
OdpowiedzUsuń