Odkąd Beth znalazła się w drużynie
cheerleaderek, każde piątkowe popołudnie spędzałam sama. Pomijając wieczory,
kiedy odwiedzał mnie Taylor, żeby obejrzeć jakiś film czy po prostu
porozmawiać, więc żeby zabić nudę, imprezowałam. Tym razem nieco mniej, ale to
zawsze coś, prawda? Powoli nudziło mnie to ciągłe wracanie nad radem,
zataczając się i ledwo trafiając kluczem do dziurki, budząc przy tym połowę
sąsiedztwa i pękająca z bólu głową, gdy budziłam się na następny dzień.
Uznałam, że muszę znaleźć sobie jakieś ambitniejsze zajęcie, aby końcu pokazać
innym i sobie, że jest coś, w czym potrafię być dobra. Ale z wyjazdów na
koncerty nie zamierzałam zrezygnować. Uwielbiałam panującą tam atmosferę i to,
że mogłam poznać ludzi, którzy kochają muzykę podobną do mnie. I ta więź, która
rodziła się pomiędzy występującym zespołem, a publicznością była magiczna. Nie
mogłam z tego tak łatwo zrezygnować!
Któregoś dnia zatrzymałam się przy szkolnej
tablicy, na której wisiało dużo ulotek zachęcających innych do zapisania się do
przeróżnych grup. Nie wiedziałam, że w naszym liceum było aż tyle przeróżnych kółek,
do których można było się zapisać, aż do tego momentu. Przesunęłam wzrokiem po
wszystkich, aż w końcu natrafiłam na to, co najbardziej mnie interesowało.
Aktorstwo. Uśmiechnęłam się do siebie i szybko zakodowałam gdzie odbywają się
spotkania.
Moja przygoda z aktorstwem utrzymała się aż
po dzisiejszy dzień, z czego byłam bardzo zadowolona. Zwykle wszystko bardzo
szybko mi się nudziło i wiele rzeczy pozostawiłam niedokończonych. Jednak w tym
przypadku było inaczej i teraz, kiedy zostało tylko parę tygodni do zakończenia
szkoły, żałowałam, że tak późno zaangażowałam się w coś takiego. Oczywiście
wszystko objęte było tajemnicą. Nikomu nie mówiłam o tym, czym się zajmuję poza
lekcjami. Beth i Taylor zaczęli robić się podejrzliwi, ale za każdym razem
udawało mi się jakoś wybrnąć z sytuacji.
Piątkowy ranek rozpoczęłam od szybkiego prysznicu,
tak na pobudkę i lekkiego śniadania. Do najważniejszego posiłku nie
przywiązywałam nigdy większej wagi. Nawet, kiedy nie zjadłam śniadania czułam
się o wiele lepiej, niż kiedy wpychałam go do żołądka na siłę. Zwykle
śpieszyłam się jedząc, ale dziś mogłam pozwolić sobie na wolniejsze tempo. Wstałam
wystarczająco wcześnie i byłam wypoczęta.
Do szkoły dotarłam pięć minut przed
dzwonkiem, więc miałam jeszcze czas, aby zabrać potrzebne rzeczy z szafki.
Wyciągnęłam książki i dostrzegłam luźną kartkę wystającą z jednego z
podręczników. Zmarszczyłam brwi, zamykając szafkę i studiując wydrukowane na
niej słowa. Była to informacja o imprezie, która miała mieć miejsce w domu
mojego przyjaciela. Kto, jak nie Taylor, mógł mi coś takiego podsunąć. Tylko
pytanie, kiedy to zrobił?
-Mam
nadzieję, że przyjdziesz.- usłyszałam znajomy głos i uniosłam głowę. Obok mnie,
oparty o inne szafki, stał Taylor. Zerknęłam jeszcze raz na kartkę i wzruszyłam
ramionami.
-Jest w przyszły piątek...W przed dzień zakończenia.- odkąd
zaczęłam brać udział w różnych teatralnych próbach, nie miałam czasu na nic
innego. Stało się to dla mnie ważne, nie potrafiłam pojąć, dlaczego ludzie
zawsze wybierali ten dzień tygodnia na organizowanie imprez. Jak na
złość kumulowało to z warsztatami. Zagryzłam wargę i wyciągnęłam w
jego kierunku rękę z kartką.
-
Nie dam rady. A teraz wybacz, ale nie chcę spóźnić się na lekcje.- odwróciłam
się na pięcie i ruszyłam naprzód.
-Możesz
zaprosić swoich nowych znajomych!- zawołał za mną, a ja stanęłam jak wyryta i
wstrzymałam oddech. Odwróciłam się szybko prawie na niego wpadając. Nawet nie usłyszałam
jak za mną ruszył. Skrzyżował ramiona na piersi przyglądając mi się uważnie.
Odsunęłam się od niego szybko i rozejrzałam się dookoła, sprawdzając czy może
komuś nie zachciało się spacerować po tej części szkoły.
-Nie bój
się. Nikogo tutaj nie ma. Więc?- uniósł brwi oczekując odpowiedzi.
-Nie wiem,
kogo masz na myśli...- udałam, że totalnie nie wiem o co mu chodzi, ale on
wybuchnął cichym śmiechem i pokręcił głową. Plus jeszcze do tego, przejechał
dłonią po swoich włosach, na co musiałam przygryźć wewnątrz podniebienie,
ponieważ tak bardzo chciałam zrobić to sama.
-Nie
udawaj. Widziałem cię 2 tygodnie temu, kiedy wracałem z treningu. Dlaczego nic
nie powiedziałaś?
-Jakoś
nie było ku temu okazji. Poza tym nie było cię przez całe wakacje, a od
początku roku cały czas masz treningi.- wzruszyłam obojętnie ramionami. Jakoś
nie miałam ochoty dzielić się z nimi moją pasja. Może dziwnie to brzmiało, ale
tak było. Czułam, że to jeszcze nie był czas na chwalenie się, że znalazłam dla
siebie zajęcie.
-Zawsze
miałaś okazję, podczas naszych maratonów, ale milczałaś.- na jego czole
pojawiła się pojedyncza zmarszczka.- Więc czekam.
-Śpieszę
się na lekcje. Może innym razem.- mruknęłam i oddaliłam się od niego.
-O tak! Jeszcze do tego wrócimy. Nie wymigasz się, Jones.- krzyknął za
mną, a ja wywróciłam oczami. Jakby go tak na prawdę zaczęło obchodzić, co
porabiam w wolnym czasie. Zresztą, zaraz. Chciałam tego, żeby zaczął się
przejmować i interesować tym, co robię, bo wtedy mogłabym myśleć, że jednak coś
do mnie czuje, ale przecież to było niemożliwe. On nigdy nie zacznie coś do
mnie czuć, oprócz przyjaźni. Znowu zaczęłam o tym myśleć i znów opuścił mnie
dobry humor. Nie wiem, jakim cudem zobaczył mnie na próbie, przecież aula
znajduje się całkowicie nie po drodze. Musiałby przejść prawie cały budynek,
ale po co? Nie wiem co nim kierowało.
Przez naszą jakże krótką rozmowę, na lekcje
spóźniłam się ponad 10 minut. Jak to było możliwe, że nie usłyszałam dzwonka?
Na szczęście uszło mi to płazem, ale w innych okolicznościach wiedziałam, że
pan Martinez zadałby mi dodatkowe zadanie. Jednak koniec roku szkolnego był za
kilka dni i nie miałoby to żadnego sensu.
Siedząc na swoim starym miejscu, zaczęłam
rozmyślać nad słowami chłopaka. Jednak w głębi duszy poczułam ulgę, że ktoś z
grona przyjaciół wiedział. Teraz nie pozostało mi nic innego jak przekazać tę
wiadomość Elizabeth. I to na powrót mnie przygnębiło. Wiedziałam, że dziewczyna
będzie miała mi za złe, że wcześniej jej o tym nie poinformowałam. Tylko, kiedy
miałam mieć do tego okazję, skoro ona również była zajęta swoimi sprawami? Z
roku na rok coraz to bardziej oddalałyśmy się od siebie i to mnie bolało. Jeśli
nie różne próby, to Daniel zabierał ja do kina, albo na kolację i pozostawały
nam jedynie, krótkie rozmowy przez telefon o północy.
Jedynie Taylor wciąż pozostawał u mojego
boku, a teraz, kiedy poznał moja małą tajemnicę, musiałam być potulna. Czasami
potrafił być okropny i lubił szantażować ludzi. Nie chciałam dać mu tej
satysfakcji, więc postanowiłam, że kiedy tylko nadarzy mi się okazja, powiem o
wszystkim przyjaciółce. Wołałabym, żeby usłyszała ode mnie jakie mam plany na
przyszłość, a nie od Taylora.
Tak, więc spędziłam resztę lekcji, na
obmyślaniu w głowie, co powinnam powiedzieć swojej przyjaciółce. Bałam się
tego, ponieważ nie wiedziałam jak ona może na to wszystko zareagować. Czy
ucieszy się, że w końcu darowałam sobie dziecinadę i zaczęłam poważnie myśleć
nas swoją przyszłością, czy zacznie prawić mi kazania jak to się nade mną nie
zawiodła, że miałam przed nią takie sekrety. Ech.
Dzwonek obwieścił koniec lekcji, więc czym
prędzej spakowałam swoje rzeczy do torby i wręcz wybiegłam z klasy, udając się
w kierunku szkolnej auli. Dzisiaj był wyjątkowy dzień dla naszego kółka
teatralnego, albowiem, kilka tygodni temu zorganizowaliśmy warsztaty aktorskie,
które miały na celu nie tylko bardziej rozwinąć nas w swojej pasji, ale także
zapoznać nas z innymi uczniami z różnych kontynentów, którzy także zajmowali
się tym, co my. Z tego co wiem, dużo osób zgłosiło się z Wielkiej Brytanii i
nie mogłam się jeszcze bardziej doczekać tego dnia, aż ich poznam.
Zbiegłam bocznymi schodkami, rozglądając się
w między czasie po pomieszczeniu. Odnalazłam kilku swoich znajomych w otoczeniu
nieznanych mi osób i ruszyłam w ich kierunku.
-O,
jesteś w końcu.- Gemma, jedna z moich najlepszych koleżanek z grupy, podeszła
do mnie uśmiechając się szeroko.
-Już
myślałam, że hiszpański nigdy się nie skończy.- westchnęłam.- Wszyscy już są?-
stanęłam na palcach, zerkając nad ramienia dziewczyny na grupkę stojącą
nieopodal. Sam, Michael i opiekun naszego koła, pan Jacobson, ale to nie oni
zwracali na siebie największej uwagi, tylko siedzący nieopodal chłopak z
ciemnymi włosami sięgające mu do połowowy policzka. Był zajęty czytaniem
jakiegoś bardzo grubego pliku tekstu złożonego na kolanach, więc nie był wcale
świadomy, że połowa dziewczyn wzdychała w jego kierunku. Uśmiechnęłam się pod
nosem i stanęłam na całych stopach.
-Kto to
jest?- skinęłam brodą w kierunku nieznajomego.
Gemma
spojrzała przez ramię i na jej ustach momentalnie zawitał cwaniacki uśmieszek. Odwróciła
się do mnie i poruszała znacząco brwiami.
-Orlando
Bloom. Brytyjskie ciacho.- zagryzła dolną wargę i jeszcze raz na niego
spojrzała. No nie, jeszcze ona? Wzniosłam oczy ku górze.- Ale to jest
najlepsze. To co właśnie czyta to scenariusz do Władcy Pierścieni.- nachyliła
się do mnie, wypowiadając ostatnie słowa. Wytrzeszczyłam na nią oczy.
-Pieprzysz?-
rozdziawiłam usta w szoku. Jeśli to była prawda, to wychodziło na to, że moja
ulubiona trylogia zostanie zekranizowana. Dziewczyna energicznie pokręciła
głową i podskoczyła kilka razy w miejscu trzymając mnie za ręce.
-Ale
czekaj. Na warsztaty mieli przyjechać uczniowie, a nie…
-Tak,
wiem.- przerwała mi szybko, widocznie nie mogąc się powstrzymać, aby podzielić się
ze mną czymś jeszcze. Czekałam, więc cierpliwie.- Orlando jest początkującym
aktorem i to, że dostał rolę w filmie było nieco nagłośnione. Pan Jacobson wpadł,
więc na pomysł, żeby go zaprosić. Wiesz, powie jak to jest brać udział w castingu
do takiego projektu, jak się zachować, co robić i takie tam.- pomachała bez
celu dłońmi w powietrzu.- To jest nam przecież potrzebne, w końcu większość z
nas, kiedyś z tym się zmierzy, co nie?
Gemma była straszną gadułą i czasami rozmawiając
z nią wyłączałam się, głównie od przypływu pewnych informacji, które mnie nie interesowały.
Jednak teraz słuchałam jej uważnie i miała rację.
Jeszcze raz spojrzałam na chłopaka i on w tym
samym momencie podniósł głowę znad scenariusza. Najpierw nieco nieobecnym
wzrokiem przebiegł po wszystkich osobach, a potem zatrzymał swoje brązowe
tęczówki na mnie i jakby nieco się ożywił. Cholera. Posłałam w jego stronę
delikatny uśmiech i szybko schowałam się za Gemmę, która na szczęście była
wyższa ode mnie.
-Co
jest?- posłała mi zdziwione spojrzenie.
-Nic
takiego.- odparłam, unosząc do góry kąciki ust. Mój wzrok zarejestrował pewien
ruch za plecami szatynki i znów zerknęłam w tamtą stronę. Bloom podniósł się z
miejsca i właśnie zmierzał w naszą stronę.
*
U mnie WP będzie kręcone nieco później, a co, przecież to moja fikcja XD
A to ci niespodzianka Ornaldo :D Nie lubie jak Margaret kłóci sie z Taylorem :( i ciekawe co sie wydarzy na imprezie :P mam nadzieje że przyjaźń Margaret i Beth wytrzyma tą próbe czasu :)
OdpowiedzUsuńAle oni przecież się nie kłócili, to była zwykłą wymiana zdań ;p Ha, cóż, teraz jak to wszystko zmieniam, to sama nie wiem co się tam wydarzy XD
UsuńOmg już kocham to opowiadanie ! Jak już ci kiedyś mówiłam, masz cudowny, lekki styl pisania przez co szybko się czyta :) Mam nadzieję że Margaret i Beth nadal będą przyjaciółkami. To dobrze że że Margaret znalazła sobie jakieś zajęcie i robi to co lubi, nie rozumiem trochę czemu boi się komukolwiek o tym powiedzieć.
OdpowiedzUsuńMuszę ci przyznać że popłakałam się przez ciebie, z Martineza ( mój rudy, bekowy kolega ma tak na nazwisko ) no i oczywiście z Orlando. Przez nasze rozmowy zawsze będzie mi się kojarzył z człowiekiem Lego haha.
Życzę dużo weny i czekam na następny rozdział :)
Melanie
Haha, wyobraź sobie, że przez te nasze rozmowy o Leggym, zapragnęłam go umieścić w tym opowiadaniu i dlatego je piszę na nowo ;D
UsuńDziękuję za tyle miłych słów, to mnie naprawdę motywuje do dalszego pisania.
Weszłam z ciekawości i co? Podoba mi się :) Fajnie obsadzeni bohaterowie i ciekawie się zapowiada. Czekam na więcej! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCudnie, cudnie, cudnie. Kolejny ciekawy rozdział. Czytałam na jednym wdechu. Oh, jak ja kocham Tylera, oby był z Margaret bo inaczej nie wytrzymam. I jeszcze Orlado <333. Ahhh. Potrafisz zauroczyć dziewczynę. Nie ma co :P
OdpowiedzUsuń